''Wykonaliśmy założony cel'' - Grzegorz Świtała podsumowuje sezon

Po bardzo emocjonującym sezonie 2016/17, w którym przeżyliśmy wiele wzlotów i upadków porozmawialiśmy z trenerem Grzegorzem Świtałą. Zapraszamy!

Bez zbędnej kokieterii - jaki to był sezon?

- Na pewno bardzo trudny. Po rundzie jesiennej nasza pozycja nie napawała optymizmem, w przerwie zimowej kadra została mocno osłabiona i wiele osób widziało OKS jako jedną z drużyn, które mogą spaść z ligi. Na szczęście w rundzie wiosennej zaczęliśmy solidnie punktować i ostatecznie udało się zająć ósme miejsce w tabeli, co uważam za dobry wynik.

Wiosną mieliśmy węższą kadrę, ale wyniki osiągaliśmy dużo lepsze.

- Dokładnie i spora w tym zasługa doświadczonych zawodników. Wojtek Hober został przesunięty do środka pola i to przyniosło efekty, bowiem strzelił aż 13 bramek. Jego partnerem w środku pola był Mateusz Jeziorowski i takie ustawienie zdało egzamin. 

W najważniejszym momencie sezonu doświadczeni zawodnicy wzięli sprawy w swoje ręce.

- I tak to powinno funkcjonować. W drużynie panuje świetna atmosfera, doświadczeni zawodnicy wzięli odpowiedzialność na swoje barki i to przyniosło zamierzone korzyści. Bardzo długo kontuzjowany był Bartosz Kowalczyk, ale w końcu się wyleczył i wiosną zdobył kilka ważnych bramek. Tomek Kubacki to charakterny zawodnik, który przez bardzo długi czas grał z kontuzją, nie odpuszczał i nie dawał po sobie poznać, że gra z urazem. 

Wiosną często korzystał Pan z młodzieżowców.

- Szczerze przyznam, że nie spodziewałem się tak dobrej postawy co niektórych zawodników. Okres przejściowy pomiędzy piłką juniorską a seniorską jest bardzo ciężki. Kilku młodych zawodników po początkowym ''zderzeniu'' się z IV-ligową rzeczywistością w każdym kolejnym spotkaniu prezentowało się coraz lepiej. Powtórzę się, ale bardzo ważną role odegrała szatnia, w której cały czas była dobra atmosfera i każdy z zawodników mógł liczyć na wsparcie kolegi z boiska.

Plany pokrzyżowała kontuzja Tomasza Kazimierowicza.

- Tomek był cały czas przewidziany do gry w podstawowym składzie. Jego doświadczenie z poziomu centralnego byłoby bezcenne, ale znów plany pokrzyżowała nam kontuzja i w ostatniej chwili nie doszło do tego transferu. Musieliśmy znaleźć inne rozwiązanie i to się udało, choć nie ukrywam, że przed rozpoczęciem nowych rozgrywek musimy się w wzmocnić.

Czym zaskoczyła Pana IV liga?

- Dużą dysproporcją pomiędzy drużynami z góry tabeli, które walczyły o awans i tymi, które grały o spokojny ligowy byt. Drużyny z dużymi aspiracjami chciały grać kombinacyjnie, dłużej utrzymywać się przy piłce i w ich grze było widać jakość. Osobiście najbardziej byłem pod wrażeniem gry Porawia Większyce, które wygrało z nami 3:2. Zespoły z niższych miejsc starały grać się prostymi środkami i często te mecze nie stały na najwyższym poziomie. Myślę, że nasze miejsce idealnie pokazuje siłę OKS-u w tej lidze.

Co było kluczowe w walce o utrzymanie?

- Serie zwycięstw, które pozwoliły nam punktować i uciekać drużynom walczącym o utrzymanie. Cały czas powtarzałem, że taki jest nasz cel i ciesze się, że udało nam się go zrealizować przed zakończeniem rozgrywek. Później przyszły kontuzje, sprawy osobiste poszczególnych zawodników i przy gorszym bilansie punktowym mogło być różnie.

Jakie były plusy i minusy w naszej grze?

- Z pewnością na plus było realizowanie założeń taktycznych. Cierpliwie czekaliśmy na swoje szansę, popełnialiśmy mało błędów w obronie i skutecznie wykańczaliśmy kontrataki. Tak jak już wcześniej wspominałem doświadczeni zawodnicy wywiązali się ze swych ról, a młodzi zawodnicy byli wartością dodaną.

Na minus na pewno można uznać rozegranie piłki od tyłu. Zbyt często w głupi sposób traciliśmy futbolówkę i potem musieliśmy tracić dużo sił, żeby ją odzyskać. Brakowało dokładności w rozegraniu, ale ciężko byłą ją wytrenować, ponieważ rzadko trenowaliśmy w pełnym składzie. Jesteśmy klubem amatorskim i pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Chłopcy mają obowiązki - jedni pracują, inni się uczą, a do tego dochodzą różne sprawy osobiste i ciężko było wytrenować różne warianty rozegrania. Cały czas uczulam zawodników, żeby nie bali się wybić piłkę. Zbyt często kombinowaliśmy i przynosiło to negatywne skutki.

Coraz bliżej do rozpoczęcia przygotowań do nowego sezonu. Możemy spodziewać się nowych nazwisk?

- Na ten moment na pewno odchodzi Tomek Woźny. Treningi z nami mają rozpocząć Kamil Jasina i Grzesiu Pietrzak, ale nie wiadomo jak dalej potoczy się sytuacja. To jest ciężki okres, ponieważ są wakacje, zawodnicy mają swoje plany i musimy wszystko pogodzić.

Na koniec - jaką ocenę w skali szkolnej wystawiłby Pan naszemu zespołowi?

- Nie lubię w ten sposób określać gry zespołu. Były dobre i złe momenty. Były takie mecze jak ze Swornicą, w których mogliśmy spokojnie pokusić się o zdobycz punktową, ale na samym końcu czegoś brakowało. Z drugiej strony mieliśmy trochę szczęścia, które dało nam kilka oczek. Wywiązaliśmy się z założonego celu, spokojnie się utrzymaliśmy, sezon zakończyliśmy na ósmej pozycji i śmiało mogę ocenić go na cztery z plusem.